Gdy byłem dzieckiem, to rok szkolny zdawał się ciągnąć w nieskończoność, ale dwa miesiące wakacji też wydawały się długim okresem. Pamiętam też, że najciekawsze pomysły zawsze przychodziły mi do głowy w ostatnim tygodniu sierpnia. Niestety nasze postrzeganie czasu zmienia się wraz z wiekiem i czas wydaje się biec szybciej. No i proszę, dopiero co zaczynały się wakacje, a właśnie ten weekend jest ich końcem. Nie chodzę już do szkoły, moje dzieci też już zakończyły edukację, a nawet zdążyły się usamodzielnić, więc nie przeżywam tego tak, jak dawniej. Nowe pomysły też nie przychodzą mi do głowy jedynie w ostatnim tygodniu wakacji, ale w bliżej nieokreślonych momentach w ciągu całego roku.
Wspominając dawne czasy, postanowiłem symbolicznie pożegnać wakacje, wybierając się na konkretną przejażdżkę. Konkretną, czyli taką w okolicach 100 kilometrów. Warunki niekoniecznie sprzyjały takiemu wyzwaniu, „gdyż ponieważ” połączenie wysokiej temperatury i silnego wiatru nigdy nie wróży nic dobrego. Początkowo jechałem na wschód, upał jeszcze nie doskwierał, a na dodatek byłem wspomagany przez południowo - zachodni wiatr. Jechało się więc szybko i bez specjalnego zmęczenia. Trasa może nie był zbyt oryginalna, ale to jedna z moich ulubionych tras, czyli najpierw do Niepołomic, potem do Zabierzowa Bocheńskiego, ale nie WTR tylko lokalnymi drogami. Następnie WTR w okolice Świniar, a potem znów lokalnymi drogami do Uścia Solnego. Dalszy plan to jazda na południe do Majkowic, przejazd kładką nad Rabą i odprężający odcinek przez Puszczę Niepołomicką. Na koniec znów Niepołomice, szybciutko do Krakowa i zimna Pepsi Max w domu. Taki przynajmniej był plan.
Do pewnego momentu plan powyższy udawało się realizować bez żadnych trudności. Pierwsze „lampka kontrolna” zapaliła się w Uściu Solnym, gdzie skręciłem na południe. Wśród łąk i pól temperatura podskoczyła do 37°C, a wiatr, który dotychczas pomagał, teraz zaczął utrudniać jazdę. Mimo to dość szybko znalazłem się w Majkowicach i wkrótce potem jechałem przez Puszczę. Tam temperatura spadła, więc jechało się całkiem sympatycznie, a wiatr też wydawał się słabszy, dzięki osłonie drzew. Sytuacja uległa drastycznej zmianie, gdy wyjechałem z Puszczy. Nierówna walka z upałem i przeciwnym wiatrem skutecznie degradowała rezerwę mojej energii. Już nie jechałem, ale raczej toczyłem się w stronę Krakowa. Mimo to dobry nastrój mnie nie opuszczał.
I tak właśnie pożegnałem wakacje.

Ridley Falcn przy kościele w Uściu Solnym

Cmentarz wojenny z okresu I Wojny Światowej w Puszczy Niepołomickiej.
Skomentuj...