Counter

Ridley Helium SLX

Narodziny Ridley Helium SLX

Poniedziałek, 22 kwietnia 2019 • Komentarze: 0

Zazwyczaj budowałem lub modyfikowałem rowery zimą. Czasu miałem pod dostatkiem. Mogłem dowolnie długo celebrować każdą czynność, a cały proces pozwalał mi przetrwać ten mało ekscytujący dla rowerowej pasji okres. Jednak tym razem stało się zupełnie inaczej. Po całkowicie nieudanym sezonie, nie myślałem nawet, żeby wymienić choć jedną śrubkę w Cube Agree, a co dopiero budować nowy rower. Zimowe miesiące poświęciłem na solidne treningi, które miały odbudować moją kondycję i w konsekwencji dać mi zupełnie nową radość z jazdy. Ciężka praca zaprocentowała wiosną, co stało się bodźcem do realizacji szalonego pomysłu pt. Ridley Helium SLX. Nowy rower tylko częściowo miał być nowy, bo cały osprzęt miał zostać przełożony z Cube Agree, a więc tym razem czas nie był moim sprzymierzeńcem. Sezon już się rozpoczął, więc na montaż nie miałem kilku tygodni, a jedynie dwa, może trzy dni. Teoretycznie mógłbym spokojnie wyrobić się w jeden dzień, ale po pierwsze, pośpiech jest zawsze złym doradcą, a po drugie, przy okazji montażu chciałem jednak coś zmodyfikować.

Z kokpitu wychodzą tylko pancerze hamulców i pojedynczy kabel Di2.Z kokpitu wychodzą tylko pancerze hamulców i pojedynczy kabel Di2.Moim pierwszym krokiem było przygotowanie kierownicy. Mogłem ją po prostu przełożyć z Cube Agree i byłoby fajnie, ale chciałem udoskonalić jedną rzecz. Jakkolwiek na co dzień jestem programistą, a informatyka jest jedną z moich pasji i prawdziwą „zawodową miłością”, to z wykształcenia jestem elektrykiem. A czego najbardziej nie lubią elektrycy? Kabli, a konkretnie plątaniny kabli. Nie znoszę pałętających jest pod nogami zwojów przedłużaczy, bezładnie położonych skrętek sieciowych, kabli zasilających, przewodów głośnikowych, kabli audio i wszystkiego, co psuje mój wysublimowany zmysł estetyczny. Nie ma znaczenia, czy dotyczy to sprzętu audio, komputera, pralki czy roweru. Dlatego jestem zwolennikiem wewnętrznego prowadzenia linek i pancerzy, nie tylko w ramach, ale wszędzie tam, gdzie jest to możliwe. Także w kierownicy. Moja Deda Superleggera jest jednak pewnym kompromisem. Jak sama nazwa wskazuje, jest „superlekka”, a taka konstrukcja ma swoje ograniczenia. „Wewnętrzność” prowadzenia pancerzy i przewodów została sprowadzona do wykonania dwóch kanałów, których celem było uniknięcie prowadzenia „kablarstwa” bezpośrednio pod owijką. Dobre i to, ale niestety w przypadku elektronicznego osprzętu Shimano Di2 i wykorzystaniu portu ukrytego w kierownicy, nierozwiązaną pozostawała kwestia połączenia lewej manetki. Jej kabel był ukryty we wspomnianym kanale po lewej stronie, potem z niego wychodził, przechodził pod mostkiem i znikał w czeluści Tak wygląda pancerz Jagwire Road Elite Link.Tak wygląda pancerz Jagwire Road Elite Link.przepustu po prawej stronie kierownicy. Być może nikomu by to nie przeszkadzało, ale mnie i owszem. Dwa lata jakoś to wytrzymywałem, ale teraz postanowiłem coś z tym zrobić. Pomysł był prosty. Wspomniałem, że korzystam z portu Di2 (Shimano EW-RS910) ukrytego w kierownicy, a konkretnie w miejscu prawego korka. Aby go zamontować, musiałem wywiercić mały otwór w odległości ok. 4 cm od brzegu kierownicy. Brzmi groźnie, ale to jedyne miejsce, gdzie tego typu operacja jest w miarę bezpieczna. Ten otwór jest potrzebny, aby połączyć port z prawą manetką – kabel od manetki jest prowadzony pod owijką, przechodzi przez otwór, łączy się z portem, a kabel od portu analogicznie biegnie w drugą stronę. Zainteresowanych odsyłam do dokumentacji. Pomyślałem, że dokładnie tak samo można zrobić po drugiej stronie kierownicy. Kabel od lewej manetki schodziłby pod owijką, przechodził przez otwór, a następnie byłby poprowadzony przez całą kierownicę na jej prawą stronę. Warunkiem powodzenia całej operacji było znalezienie sposobu na przeciągnięcie przewodu przez szosowego „baranka”. Znam jedną świetną metodę. Polega na użyciu sznurka i… odkurzacza. Do jednego końca kierownicy wkładamy sznurek, a do drugiego przykładamy końcówkę rury od odkurzacza. Genialne! Potem wystarczy połączyć sznurek z kablem i przeciągnąć go. W moim przypadku pozostawiłem odkurzacz w spokoju, bo przewód Di2 przeszedł bez żadnych przeszkód. W ten oto sposób pozbyłem się problemu zwisającego kabla, co zdecydowanie poprawiło mój nastrój.

Lubię przywiązywać wagę do szczegółów. Używam klocków SwissStop, a więc odrobina szwajcarskich klimatów nie zaszkodzi.Lubię przywiązywać wagę do szczegółów. Używam klocków SwissStop, a więc odrobina szwajcarskich klimatów nie zaszkodzi.Drugą, pozornie mało znaczącą modyfikacją, była wymiana linek i pancerzy hamulcowych. Postanowiłem zaszaleć i zainwestować w bajer o nazwie Jagwire Road Elite Link Brake. To zestaw, który składa się z dwóch krótkich odcinków pancerzy, które należy umieścić na kierownicy. Resztę zestawu stanowią aluminiowe pierścienie, z których składamy (budujemy) pozostałe odcinki pancerza. Wewnątrz umieszcza się tzw. „liner”, czyli plastikową rurkę, do której z kolei wkłada się normalną linkę. Zaletą jest większa giętkość pancerza złożonego z pierścieni, a także niższa waga. Wspominałem już, że obawiałem się, iż umiejscowienie po prawej strony ramy przedniego otworu pod pancerz hamulca sprawi, że jego początkowy odcinek będzie mocno wygięty, a na dodatek będzie ocierał o ramę. Okazało się, że nic takiego nie ma miejsca. Pancerz jest nieco bardziej wygięty, ale linka przesuwa się gładko, hamulec działa poprawnie, a pancerz nie stawia wyczuwalnego oporu. Nie ma także mowy o jakimkolwiek ocieraniu o ramę, co akurat jest raczej zasługą inżynierów Ridleya, którzy dobrze wiedzieli, co robią. Czy zatem Road Elite Link jest wart swojej ceny? Myślę, że tak. W tym rozwiązaniu nic nie ma prawa się popsuć czy też zużyć. No może oprócz samej linki, ale tę można łatwo wymienić. Póki co, polecam.

Trzecią zmianą są hamulce. Zaciski w Cube Agree były montowane bezpośrednio do ramy, czyli były w standardzie „Direct Mount”. Teraz musiałem użyć wersji mocowanej w tradycyjny sposób, czyli za pomocą pojedynczej śruby.

Ridley Helium SLX jest gotowy!Ridley Helium SLX jest gotowy!I to już koniec opisu modyfikacji. Cała reszta, a więc osprzęt, sztyca, siodełko oraz koła zostały przeniesione z roweru Cube Agree. Nie było przy tym żadnych niespodzianek. Jak zwykle trochę czasu musiałem poświęcić na nawinięcie owijki. Mam „fioła” na tym punkcie, który można opisać dwoma zasadami. Po pierwsze, liczba zwojów po każdej ze stron kierownicy musi być taka sama. Po drugie, szerokości zwojów muszą być identyczne. Reasumując, lewa owijka musi być lustrzanym odbiciem prawej. Wszystko fajnie, ale kolejny raz podkusiło mnie, aby założyć dwukolorową owijkę, a to oznacza dodanie kolejnej zasady: odcięcie koloru po lewej stronie musi być na tym samym poziomie i mieć identyczny kształt jak po prawej stronie. Czy teraz już rozumiecie, dlaczego nie owijam kierownicy w piętnaście minut? A tak swoją drogą, to nie do końca przekonuje mnie czerwono-czarna owijka. Nowa rama jest skromna kolorystycznie. Czerwone dodatki są raczej subtelne i nie rzucają się w oczy. Mam wrażenie, że czerwona część owijki zbyt dominuje nad całą resztą. Zastanawiam się, czy w przyszłości nie wymienię jej na czarną.

Prace dobiegły końca. Myślę, że z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to mój rower marzeń. Mogę także rozczulić się nad sobą i napisać, że szkoda, iż nie jestem młodszy i silniejszy, aby w pełni odkryć jego możliwości. Ale nie zrobię tego, bo jestem pewien, że nawet to moje skromne dwustu kilkudziesięciowatowe FTP wystarczy, aby cieszyć się jazdą.

PS. Pierwszą jazdę mam już za sobą, ale o wrażeniach napiszę następnym razem.

Skomentuj...

Podpis: (opcjonalnie)

Jeśli chcesz, abym mógł się z Tobą skontaktować, wpisz w poniższym polu adres e-mail lub numer telefonu. Ta informacja będzie znana wyłącznie mnie i nigdzie nie będzie widoczna.
Kontakt: (opcjonalnie)