Counter

Focus Raven

Pożegnanie

Wtorek, 29 lipca 2014 • Komentarze: 0

Mój Focus Raven nie pokonał w tym sezonie ani jednego kilometra i już nie pokona. A jeśli nawet, to już nie ja będę siedział na jego siodełku, przemierzając piękne polskie drogi i bezdroża. Fascynacja rowerem szosowym okazała się silniejsza niż początkowo myślałem. Ani przez chwilę nie miałem ochoty ściągnąć Focusa ze ściany i pojeździć gdzieś po bezdrożach. Dzielny "Kruk" pokrywał się kurzem, a ja od czasu do czasu rzucałem nań spojrzenie, przypominając sobie, ile mi dał radości z jazdy. W końcu postanowiłem go sprzedać, póki jeszcze była szansa, że ktoś zdecyduje się na rowerek z kołami 26''. Klient dość szybko się znalazł i jak sam stwierdził, chciał po wielu latach ponownie wsiąść na rower - taki z nieco wyższej półki. Dość szybko doszliśmy do porozumienia i Focus Raven powędrował w nowe, mam nadzieję, że dobre ręce.



Gotowy do kolejnego sezonu

Poniedziałek, 24 marca 2014 • Komentarze: 0

Jedynie dwa dni zajęło mi powtórne złożenie Focusa Ravena. Konfiguracja pozostała praktycznie bez zmian – ograniczyłem się do drobnych modyfikacji. Całkowicie przebudowałem kokpit. Licznik powędrował na mostek kierownicy, GPS mocowany jest na specjalnym wsporniku, dzwonek przeniosłem na prawą stronę, zmieniłem oświetlenie na Lezyne Femto. Kokpit ma więc dokładnie taki sam układ, jak w rowerze szosowym. Tylne oświetlenie także jest identyczne – zamontowałem lampkę Lezyne Femto.

Założyłem odwrotnie mostek kierownicy, dzięki czemu rower zyskał bardziej agresywny wygląd. Rozwiązałem problem luzu w sterach poprzez założenie oryginalnej pokrywy górnego łożyska. Wcześniej korzystałem ze stożkowej podkładki, która nierównomiernie dociskała pierścień. Teraz wygląda na to, że wszystko jest w porządku.

Założyłem nowe opony. Ponownie są to Schwalbe Racing Ralph, ale tym razem nie Performance, lecz Evolution. Leżały na półce, więc sięgnąłem po nie, ograniczając koszty, aczkolwiek nie wiem, czy to był dobry pomysł. Są co prawda lżejsze, lecz – coś za coś – mniej wytrzymałe. Już niedługo okaże się, czy to była słuszna koncepcja.

Rutynowa wymiana łańcucha, klocków hamulcowych i chwytów kierownicy dopełniły całości. Focus Raven jest gotowy do kolejnego sezonu.



Początek przeglądu technicznego

Poniedziałek, 17 marca 2014 • Komentarze: 0

Przez ostatnie miesiące byłem pochłonięty budową roweru szosowego (Ridley Fenix), więc gruntowny przegląd Focusa Ravena mocno się opóźnił. W ostatni weekend zebrałem się w sobie, umieściłem rower na stojaku serwisowym i zabrałem się za demontaż. To dobry moment, aby przyjrzeć się zużyciu kluczowych elementów i w razie potrzeby podjąć decyzję o ich naprawie lub wymianie.

Rama i amortyzator. Usuwając zaschnięte błoto i inne zabrudzenia jest obawa, że pod spodem kryją się jakieś niemiłe niespodzianki. Okazało się jednak, że wszystko jest w porządku i po umyciu oraz pokryciu preparatem silikonowym, rama i amortyzator wyglądają jak nowe.

Kierownica, mostek, stery. Tutaj także nie było żadnych niespodzianek. Jedynie chwyty dość mocno się zużyły i nawet naderwały w jednym miejscu – trzeba będzie je wymienić. Narzekałem na luzy w sterach przy skręcie. Muszę dokładnie sprawdzić, jaka jest ich przyczyna. Łożyska i pozostałe elementy sterów są w dobrym stanie. Być może wystarczy wymienić górną pokrywę sterów.

Napęd. Łańcuch jest oczywiście do wymiany. Ale to jedyny element wymagający interwencji. Suport nie wykazuje żadnych śladów zużycia. Łożyska kręcą się gładko i cicho. Mimo to dokładnie je przesmarowałem, po wcześniejszym, bardzo ostrożnym ściągnięciu uszczelnień. Przerzutki wyczyściłem i nasmarowałem wszelkie ruchome połączenia. Nie zauważyłem żadnych niepokojących oznak zużycia. Korbę rozłożyłem na czynniki pierwsze i umyłem każdą zębatkę z osobna.

Hamulce. Muszę wymienić klocki hamulcowe. Są bardzo mocno zużyte, ale już taki jest ich urok - używam żywicznych okładzin. Tarcze spokojnie wytrzymają kolejny sezon.

Koła. Opony są dość mocno zużyte. Nie da się po prostu zamienić tylnej z przednią, i trzeba je wymienić. Byłem ciekaw, jak wygląda centryczność kół po całym roku użytkowania. Przednie koło nie wymagało absolutnie żadnej korekty. W tylnym, w dwóch miejscach stwierdziłem delikatne bicie boczne, które natychmiast usunąłem. Piasta przedniego koła jest w stanie idealnym. Nieco gorzej wygląda piasta tylna. O ile łożyska piasty pracują bez zarzutu, to wyraźnie wyczuwam opory na łożyskach bębenka. Sam bębenek nosi ślady zużycia w miejscu styku z najmniejszymi koronkami. Nie są one umieszczone na pająku i to jest przyczyną powstania tych śladów. Bębenek powinien wytrzymać kolejny sezon, ale będę musiał częściej monitorować jego stan.

Sztyca i siodło. Poza lekko startym logo Selle Italia nie ma innych oznak zużycia. Tutaj nie mam nic do roboty.

Focus Raven jest gotowy do powtórnego montażu. Budżet został wykorzystany na budowę roweru szosowego, więc nie zamierzam wprowadzać żadnych istotnych zmian w osprzęcie i pozostałym wyposażeniu. Ograniczę się jedynie do subtelnych modyfikacji.



Koniec roku

Poniedziałek, 9 grudnia 2013 • Komentarze: 0

Nadszedł grudzień, a wraz z nim pierwsze opady śniegu i pierwsza sól na drodze. Focus Raven zakończył już więc tegoroczną posługę. Przejechałem na nim ponad 5700 km i jest to dystans, po którym można już dokonać w miarę obiektywnego podsumowania. Przed sezonem zadawałem sobie mnóstwo pytań. Nie byłem do końca pewien, jak sprawdzi się karbonowa rama i pozostałe komponenty z włókna węglowego? Czy dążenie do lekkości nie odbije się na wytrzymałości konstrukcji lub komforcie jazdy? Czy własnoręcznie zaplecione koła nie okażą się zbyt słabe? Czy rezygnacja z opon bezdętkowych i uszczelniacza na rzecz klasycznego ogumienia z dętką była dobrym pomysłem? I czy w ogóle poczuję różnicę w jeździe w stosunku do poprzedniego roweru?

Rower zaczął mnie zaskakiwać już od pierwszej przejażdżki. Jechał tak lekko, przewidywalnie i precyzyjnie, iż miałem wrażenie, że sam rwie się do jazdy. Doskonała geometria wymagała ode mnie minimalnej reakcji przy wchodzeniu w zakręt, korygowaniu toru jazdy lub omijania niespodziewanej przeszkody. Największą różnicę poczułem jednak na podjazdach. Lekkość konstrukcji, a zwłaszcza kół spowodowały, że nawet najbardziej strome podjazdy pokonywałem bez konieczności robienia przerw na złapanie oddechu. I nie jest to wyłącznie subiektywne wrażenie. Na statystykach wyraźnie widać, że wzrosła średnia prędkość podjazdów, które jednocześnie były bardziej strome niż w minionych sezonach. Na zjazdach także zauważyłem różnicę. Focus poruszał się stabilnie, dając poczucie pewności i bezpieczeństwa, niezależnie od prędkości, z jaką się poruszał. Zjeżdżałem zdecydowanie szybciej niż kiedyś, co również potwierdzają statystki. Nie powinno więc dziwić, że w tym sezonie miałem najwyższą prędkość średnią.

Historia serwisu jest wyjątkowo krótka. Poza oczywistymi wymianami łańcucha i baterii w oświetleniu zawiera jedynie kilka pozycji. Musiałem wymienić siodełko, bo model Selle Italia MAX SLR Gel Flow okazał się za zbyt szeroki dla moich kości kulszowych. Wróciłem więc do Selle Italia C2 Gel Flow, na którym czułem się komfortowo niezależnie od dystansu. Z innych czynności serwisowych mogę wymienić przesmarowanie bębenka w tylnej piaście, które wynikało nie tyle z konieczności, ile zostało wykonane niejako przy okazji.

Jedynym problemem, który pojawił się podczas eksploatacji Focusa jest niewielki luz na sterach. Co ciekawe luz ten zmienia się w zależności od położenia kierownicy. Przy obróceniu kierownicy o 90° w prawo luz zwiększa się, a przy obróceniu o 90° w lewo znika. Nie udało mi się znaleźć przyczyny. Teoretycznie może być to wina sterów lub – co gorsza – misek łożysk. Nie lubię mechanicznych tajemnic, więc liczę, że okresie zimowym, w którym tradycyjnie rozkręcam cały rower, a później na powrót go składam, znajdę przyczynę.

Na koniec napiszę o niespodziewanym skutku jazdy na Focusie. Wyścigowa charakterystyka roweru spowodowała, że coraz więcej czasu spędzałem na szosie, a coraz mniej w terenie lub na drogach gruntowych. Od dawna skrywana myśl wróciła ze zwielokrotnioną mocą – rower szosowy. W przyszłym sezonie chciałbym zaznać choćby cząstki tych emocji, które odczuwają kolarze na trasach Giro d’Italia, Tour de France, Tour de Pologne czy Vuelta a Espana. Jeśli uda mi się zrealizować moje marzenie, to Focus Raven nie będzie już używany tak często jak w tym roku, ale z pewnością pozostanie najlepszym rowerem XC, który miałem do tej pory.



Pierwsze wrażenia

Środa, 19 czerwca 2013 • Komentarze: 0

To już prawie półtora tysiąca kilometrów przejechanych na „kruku”, a więc najwyższy czas na pierwszą ocenę nowego roweru.

Zacznę od ramy. Wewnętrzne prowadzenie pancerzy i przewodów hydraulicznych to genialna sprawa. Doceniłem to zwłaszcza wtedy, gdy musiałem umyć rower. Brak wystających elementów i różnych dziwnych, „technologicznych” zakamarków znakomicie ułatwił to zadanie. Owszem, nie da się łatwo zdemontować tylnego hamulca i konieczne jest odkręcenie klamki, co oczywiście jest równoznaczne ze spuszczeniem płynu hydraulicznego. Warto jednak zapłacić taką cenę za niepowtarzalny design. A zresztą jak często trzeba demontować układ hamulcowy?

Koła. Produkcja własna, a więc gdzieś tam po głowie kołatała się myśl, że może coś zrobiłem nie tak. Tymczasem okazało się, że jest lepiej niż dobrze. Wbrew temu, co pisali niektórzy użytkownicy forów rowerowych, koła nie wymagały żadnego „docentrowania”, co akurat mnie nie zdziwiło, bo zadbałem o dobre rozprężenie kół na etapie montażu. Tylko bębenek w tylnej piaście zrobił się bardziej hałaśliwy po pierwszej przejażdżce, ale ten typ podobno tak ma.

Amortyzator Rock Shox SID wydaje się być nieco mniej komfortowy od Reby, której wcześniej używałem, ale to pewnie kwestia jego konfiguracji. Podoba mi się solidne mocowanie przewodu hydraulicznego za pomocą specjalnego uchwytu, zamiast siermiężnej opaski zaciskowej. Manetka PushLoc jest wygodniejsza od PopLoc.

Trochę się obawiałem, jak karbonowa kierownica wytrzyma balansowanie moich osiemdziesięciu kilogramów na ostrych podjazdach, ale jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie. Jestem też bardzo zadowolony z konfiguracji „kokpitu”. Udało mi się umieścić wszystkie dźwignie, manetki i przyciski w taki sposób, że nie muszę odrywać rąk, aby je obsłużyć.

Nie miałem też żadnych problemów ze sztycą podsiodłową. Pamiętam, że jej aluminiowy odpowiednik w poprzednim rowerze potrafił niemiłosiernie trzeszczeć i zużyłem „tonę” różnych środków, aby to wyeliminować. Tymczasem połączenie karbonowej sztycy z karbonową ramą jest idealnie ciche.

Siodło. To jedyny element, który musiałem wymienić. Nie wiem, dlaczego zdecydowałem się użyć siodła o innej geometrii niż to, którego dotychczas używałem. 14 milimetrów różnicy w szerokości okazało się barierą nie do przejścia. Już po przejechaniu 50 – 60 kilometrów zaczynałem odczuwać dyskomfort. Wróciłem więc do Selle Italia C2 Gel Flow.

Napęd został „odziedziczony” po poprzednim rowerze, więc nie będę go oceniał. Byłem z niego zadowolony już rok wcześniej i nic się w tej kwestii nie zmieniło.

Czy były jakieś problemy? Tylko jeden i w dodatku z gatunku takich, których nienawidzę. Po jednej z deszczowych przejażdżek usłyszałem stukanie z okolic suportu. Stuki było słychać wyłącznie podczas mocnego pedałowania, głównie na podjazdach, gdy stojąc na pedałach mozolnie wspinałem się w górę. Początkowo obawiałem się, że problem dotyczy ramy, bo dźwięk był bardziej „karbonowy” niż metaliczny. Montując suport użyłem sporo smaru, nic nie powinno trzeszczeć, więc tym bardziej byłem zaniepokojony. Wymontowałem suport, przeczyściłem go i ponownie zamontowałem. Nic nie pomogło. Byłem już skłonny zamówić nowy suport, ale spróbowałem jeszcze raz. Tym razem do montażu nie użyłem smaru Anti-Seize Shimano, ale nałożyłem na wszystkie gwinty smar do łożysk Shimano. To był strzał w dziesiątkę. Rower znów stał się idealnie cichy.

Reasumując, jestem bardzo zadowolony. Rower świetnie się prowadzi. Jest przewidywalny, precyzyjnie pokonuje zakręty, jest wręcz stworzony do pokonywania krętych tras. Niska waga robi swoje zwłaszcza na podjazdach, ale i na płaskich odcinkach wyraźnie czuć lekkość. Czasem odnoszę wrażenie, że Focus Raven jedzie sam, a ja jestem potrzebny wyłącznie do pilnowania kierunku jazdy. Szybki jak Ferrari, ale jednocześnie komfortowy jak Bentley. Cichy niczym ninja i tylko szum opon zdradza jego obecność. Rower marzeń? Póki co, zdecydowanie tak!